środa, 16 października 2013

Wrześniowy Garbage 2013

Wiem, że od poprzedniego Garbage'u napisałam tylko dwie recenzje, ale jeśli ktoś nie wie, to miałam prawie miesięczną przerwę w blogowaniu. Ciężko jest powrócić do pisania regularnych recenzji, zwłaszcza kiedy znowu ma się masę rzeczy na głowie. Żeby jednak dłużej nie czekać z wrześniowymi zużyciami, gdyż niedługo pojawią się październikowe, przedstawię je dzisiaj.
Miałam w planach zużyć we wrześniu trochę zalegających kosmetyków i takich, których używam regularnie. Ba, nawet spisałam sobie na karteczce, co zamierzam zdenkować, żeby z satysfakcją wykreślić dany produkt z listy. O ile z tymi regularnymi szło w miarę sprawnie, o tyle z zalegającymi nie poszło w ogóle. Powód był jeden – wrzesień był bardzo męczącym i stresującym miesiącem, dlatego nie miałam czasu, a nawet i ochoty, na dłuższe przebywanie w łazience niż było to potrzebne.


We wrześniu udało mi się jednak zużyć:
 1. Żel pod prysznic Balea Brazil Mango: Pierwszy kosmetyk z Balea, jaki miałam okazję używać, a także pierwszy (i jak na razie ostatni), który przypadł mi do gustu. Świetny zapach mango, bardzo orzeźwiający. Fajne opakowanie i design, a tak poza tym, to nie posiadał jakichś extra właściwości. Żałuję, że pochodzi z edycji limitowanej, bo kupiłabym ponownie. Recenzja tutaj.
2. Szampon Timotei with Jericho Rose Lśniący blask: Koszmar! W życiu nie miałam gorszego szamponu do włosów. Bardzo podrażnił skórę mojej głowy, przez co cały czas mnie swędziała, nawet po kilku dniach od umycia. Jedyne, co mi się w nim podobało, to ładny zapach i przezroczyste opakowanie, ale sorry, to za mało. Nigdy więcej nie kupię żadnego szamponu z tej serii! Recenzja tutaj.
3. Pianka do golenia Isana brzoskwinia: Byłam z niej zadowolona dopóki dozownik działał sprawnie. Od kiedy jedna jego część wcisnęła się (oczywiście „samoczynnie” :P) do środka, pianka nie była już pianką a jakąś lejącą się mazią, która tak czy siak, niezależnie od konsystencji, zabarwiała cały zlew i wannę. Szkoda, bo jeszcze trochę mi jej zostało, ale nie miałam cierpliwości do męczenia się z opakowaniem. Ładnie pachniała, ale nie wiem czy kupię ponownie tę wersję. Recenzja tutaj.
4. Antyperspirant Nivea Invisible: edit: Zawiodłam się na nim całkowicie! Co z tego, że miał ładny pudrowy zapach, jak nie zapewniał żadnej ochrony przed potem, pozostawiał białe ślady pod pachami i na czarnych ubraniach (mimo, że to wersja Invisible :]), a jakby tego było mało, to jeszcze powodował u mnie nasilone kichanie przy każdorazowej aplikacji:/ Jednym słowem bubelek. Nie kupię ponownie.
5. Perfumy La Rive Love Dance: Jak na razie jest to mój ulubiony zapach z La Rive. Niestety mam wrażenie, że z każdym kolejnym zużytym opakowaniem jest coraz mniej trwały:( Z tego powodu nie wiem czy kupię go ponownie. Recenzja tutaj.
6. Odżywczy krem do rąk BeBeauty green nature: Przeciętny krem, który jedynie na chwilę odżywiał skórę dłoni. Trochę powoli się wchłaniał. Nie kupię ponownie pomimo jego niskiej ceny.
7. Mydło do rąk Alterra pomarańcza: Bardzo fajne naturalne mydełko w kostce o świetnym zapachu pomarańczy. Cały czas miało twardą konsystencję – żadnych mazi, glutów itp. Na pewno kupię ponownie. Recenzja tutaj.
8. Pomadka ochronna no name: Jestem ciekawa, kto ją w ogóle zauważył :P Niby zwykła gratisowa pomadka, a tak fajnie nawilżała usta, że byłam nią zachwycona. Delikatnie i ładnie pachniała (chyba wanilią, której notabene nie lubię). Pod koniec użytkowania niestety ułamała się a dodatkowo rozciapciała podczas największych upałów. Może nie powinnam jej w ogóle pokazywać ze względu na brak nazwy, ale chciałam upamiętnić ten okres, w którym pamiętałam o pielęgnacji ust (normalnie o tym zapominam) :P Ze względu, że był to gratis, nie kupię ponownie, a szkoda.
9. Perfumy Chloé: Dostałam tę miniaturkę już dawno, ale dopiero teraz ją wymęczyłam. Dosłownie. Zapach totalnie nie dla mnie – intensywny, niesłodki i, jak ja to mówię, taki „kobiecy”, dla odważnych babeczek. No wiecie, czuć je było na kilometr, ale bez żadnej przyjemności, przynajmniej z mojej strony. Nie kupię pełnowymiarowej wersji.

31 komentarzy:

  1. Kiedyś uwielbiałam ten zapach La Rive :) Ale jest bardzo nietrwały, niestety.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię ten żel z Balea, ale ja ogólnie większość żeli z tej firmy lubię ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niestety nie mogę powiedzieć tego samego o moich wrażeniach na temat zapachów z Balea, niemniej jednak wersja mango stała się moim ulubieńcem, a jak na żelomaniaczkę, jest to dość rzadkie wrażenie;)

      Usuń
  3. Bardzo ładne zużycia! Żele z Balea mnie kuszą :)

    OdpowiedzUsuń
  4. miałam kiedyś ten szampon z Timotei i też się nie sprawdził :(

    OdpowiedzUsuń
  5. ta pianka do golenia jest zdecydowanie lepsze w wersji fioletowej :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również doszłam do takich wniosków po jej zakupie :D

      Usuń
  6. Powąchałabym tę egzotykę Balei!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiałam się czy nie zostawić sobie pustego opakowania po tym żelu jeszcze przez jakiś czas, żeby nacieszyć swoje nozdrza jego, jak nazwałaś, "egozytyką, ale stwierdziłam, że to jednak przesada :P

      Usuń
  7. Miałam ten sam żel z Balea, zapach dla mnie również świetny i też bardzo go polubiłam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. moja siostra kupuje LA rive, sama lubię ich zapachy

    OdpowiedzUsuń
  9. O popatrz- ja uwielbiam szampony w Timotei.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak z każdym kosmetykiem - są zwolennicy i przeciwnicy.

      Usuń
  10. Ja dawno nie kupowałam szamponu z Timotei. Ostatnio czytałam kilka pozytywnych opinii o nim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że są pozytywne opinie o szamponach z Timotei, ale ja dwa razy bardzo się na nich zawiodłam i nie zamierzam do nich wracać.

      Usuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  12. sporo tego :)
    fajny blog,ciekawe recenzje z pewnością będe tu zaglądać częsciej..obserwuję!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W październiku będzie chyba więcej:) Cieszę się, że ze mną zostajesz;)

      Usuń
  13. Kocham Love Dance, mimo że nie utrzymuje się specjalnie długo to i tak będę go kupowała :D Co do pianki z Isany to ja ją bardzo lubię i zużyłam już parę opakowań. do tej pory nie zdarzyło mi się, żeby coś się wcisnęło lub żeby brudziła mi wannę... :)

    OdpowiedzUsuń
  14. kurcze nie używałam niestety żadnego z tych produktów, ale gratuluję zużyć;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze. Na każdy odpowiem bezpośrednio pod nim, o ile nie będzie spamem, który zostanie od razu usunięty. Jeśli spodobał Ci się mój blog i styl pisania postów, to zachęcam do obserwowania;)