Bawełna od zawsze kojarzy mi się
z delikatnym i przyjemnym w dotyku materiałem. Kojarzy mi się również z
miękkimi ręcznikami, które po praniu zostają wywieszone na dworze (oczywiście w
okresie wiosenno-letnim), aby szybciej wyschły i świeżej pachniały. Kilka
miesięcy temu skusiłam się na zakup szamponu
Schauma Świeżość Bawełny. Wyobrażałam sobie, że po jego użyciu włosy będą
właśnie takie miękkie i pachnące jak te bawełniane ręczniki. A potem okazało
się, że jednak mam bujną wyobraźnię…
Od producenta: Formuła
bez silikonów z ekstraktami bawełny i aloesu uwalnia włosy od nadmiaru
substancji przetłuszczających zawartych w sebum. Efekt świeżości do 48 godzin.
FORMUŁA Z INTENSYWNIE PIELĘGNUJĄCYMI PROTEINAMI przywraca włosom utracone
proteiny.
Opakowanie: Szampon znajduje się w dużej (istnieje też
mniejsza wersja 250 ml) plastikowej butelce z zakrętką na „klik”, która posiada
ogromny otwór. Kolorystyka opakowania jest jasnoniebieska, a głównym akcentem
designu jest portret kobiety z bujną (jak moja wyobraźnia) fryzurą.
Konsystencja: Rzadka.
Kolor: Niebieski, transparentny.
Zapach: Zielonego jabłka
Wydajność: Duża.
Skład:
Moja opinia: Zacznijmy po kolei, czyli od opakowania.
Butla jest wykonana z miękkiego plastiku, więc spokojnie można się na niej powyżywać,
kiedy produkt zaczyna sięgać dna. Jedynym i największym minusem opakowania jest
jednak ogromny otwór, przez który wypływa sobie (oczywiście tylko w momencie
przechylenia butelki) zbyt duża ilość szamponu, co idzie w parze z
marnotrawstwem, bo nijak można dozować mniejszą ilość produktu na dłoń.
Dalej mamy konsystencję. Nie dość, że otwór w butli spory, to jeszcze
konsystencja jest na tyle rzadka, że właściwie większość szamponu ląduje poza
obrębem dłoni. Dobrze, że chociaż bardzo dobrze się pieni, więc wydajność
produktu da się jeszcze jakoś uratować.
Następnie jest zapach. Świeże ręczniki, mięciutkie ubrania… tak, tak,
Neonowa, hasaj sobie dalej w tej wyobraźni… Szampon pachnie zielonym
jabłuszkiem. Ja akurat nie przepadam ani za tym owocem, ani za jego zapachem,
ale z drugiej strony nie jest tak, żebym miała odrazę do tego szamponu
wyłącznie ze względów aromatycznych. Jeśli jesteście fanami zielonych i
kwaśnych jabłek, to ten zapach na pewno Wam się spodoba.
No i na deser – działanie. Tak, jak już wspominałam w denku, nie był to
dla mnie dobry szampon. Nie podrażniał mojej skóry głowy, ale czasami miałam po
nim łupież. Według producenta, produkt jest przeznaczony do włosów lekko i
mocno przetłuszczających się. Ja nie mam z tym problemu, więc pomyślałam, że
szampon nie może wywołać odwrotnego efektu. Oczywiście, produkt nie „uwolnił” włosów
od „nadmiaru substancji przetłuszczających zawartych w serum”. Właściwie
stwierdziłabym, że w ogóle kiepsko je oczyszczał, bo choć włosy w
gruncie rzeczy były umyte, to na drugi dzień (a nawet po kilkunastu godzinach) niekoniecznie
wyglądały na świeże, a do tego były oklapnięte. Dobrze, że chociaż ich nie
plątał…
Podsumowując, szampon jest tani
(w promocji), wydajny (mimo problemów z otworem w zakrętce), nie podrażnia
skóry głowy oraz nie plącze włosów. Jednak na jego niekorzyść przemawia efekt,
jaki widnieje na głowie, a mianowicie brak świeżości i oklapnięcie włosów.
Dostępność: drogerie, markety, sklepy
Pojemność: 400 ml
Cena: 7,99 zł (w promocji)
Lubicie szampony
Schaumy?