Wiem, że od poprzedniego Garbage'u napisałam tylko dwie recenzje, ale jeśli ktoś nie wie, to miałam prawie miesięczną przerwę w blogowaniu. Ciężko jest powrócić do pisania regularnych recenzji, zwłaszcza kiedy znowu ma się masę rzeczy na głowie. Żeby jednak dłużej nie czekać z wrześniowymi zużyciami, gdyż niedługo pojawią się październikowe, przedstawię je dzisiaj.
Miałam w planach zużyć we wrześniu trochę zalegających kosmetyków i takich, których używam regularnie. Ba, nawet spisałam sobie na karteczce, co zamierzam zdenkować, żeby z satysfakcją wykreślić dany produkt z listy. O ile z tymi regularnymi szło w miarę sprawnie, o tyle z zalegającymi nie poszło w ogóle. Powód był jeden – wrzesień był bardzo męczącym i stresującym miesiącem, dlatego nie miałam czasu, a nawet i ochoty, na dłuższe przebywanie w łazience niż było to potrzebne.
Miałam w planach zużyć we wrześniu trochę zalegających kosmetyków i takich, których używam regularnie. Ba, nawet spisałam sobie na karteczce, co zamierzam zdenkować, żeby z satysfakcją wykreślić dany produkt z listy. O ile z tymi regularnymi szło w miarę sprawnie, o tyle z zalegającymi nie poszło w ogóle. Powód był jeden – wrzesień był bardzo męczącym i stresującym miesiącem, dlatego nie miałam czasu, a nawet i ochoty, na dłuższe przebywanie w łazience niż było to potrzebne.
We wrześniu udało mi się jednak zużyć:
2. Szampon Timotei with Jericho Rose Lśniący blask: Koszmar! W życiu nie
miałam gorszego szamponu do włosów. Bardzo podrażnił skórę mojej głowy, przez
co cały czas mnie swędziała, nawet po kilku dniach od umycia. Jedyne, co mi się
w nim podobało, to ładny zapach i przezroczyste opakowanie, ale sorry, to za
mało. Nigdy więcej nie kupię żadnego szamponu z tej serii! Recenzja tutaj.
3. Pianka do golenia Isana brzoskwinia: Byłam z niej
zadowolona dopóki dozownik działał sprawnie. Od kiedy jedna jego część wcisnęła
się (oczywiście „samoczynnie” :P) do środka, pianka nie była już pianką a jakąś
lejącą się mazią, która tak czy siak, niezależnie od konsystencji, zabarwiała
cały zlew i wannę. Szkoda, bo jeszcze trochę mi jej zostało, ale nie miałam
cierpliwości do męczenia się z opakowaniem. Ładnie pachniała, ale nie wiem czy
kupię ponownie tę wersję. Recenzja tutaj.
4. Antyperspirant Nivea Invisible: edit: Zawiodłam się na nim
całkowicie! Co z tego, że miał ładny pudrowy zapach, jak nie zapewniał żadnej
ochrony przed potem, pozostawiał białe ślady pod pachami i na czarnych
ubraniach (mimo, że to wersja Invisible :]), a jakby tego było mało, to jeszcze
powodował u mnie nasilone kichanie przy każdorazowej aplikacji:/ Jednym słowem
bubelek. Nie kupię ponownie.
5. Perfumy La Rive Love Dance: Jak na razie jest to mój
ulubiony zapach z La Rive. Niestety mam wrażenie, że z każdym kolejnym zużytym
opakowaniem jest coraz mniej trwały:( Z tego powodu nie wiem czy kupię go
ponownie. Recenzja tutaj.
6. Odżywczy krem do rąk BeBeauty green nature: Przeciętny
krem, który jedynie na chwilę odżywiał skórę dłoni. Trochę powoli się
wchłaniał. Nie kupię ponownie pomimo jego niskiej ceny.
7. Mydło do rąk Alterra pomarańcza: Bardzo fajne naturalne
mydełko w kostce o świetnym zapachu pomarańczy. Cały czas miało twardą
konsystencję – żadnych mazi, glutów itp. Na pewno kupię ponownie. Recenzja
tutaj.
8. Pomadka ochronna no name: Jestem ciekawa, kto ją w ogóle
zauważył :P Niby zwykła gratisowa pomadka, a tak fajnie nawilżała usta, że
byłam nią zachwycona. Delikatnie i ładnie pachniała (chyba wanilią, której
notabene nie lubię). Pod koniec użytkowania niestety ułamała się a dodatkowo
rozciapciała podczas największych upałów. Może nie powinnam jej w ogóle
pokazywać ze względu na brak nazwy, ale chciałam upamiętnić ten okres, w którym
pamiętałam o pielęgnacji ust (normalnie o tym zapominam) :P Ze względu, że był
to gratis, nie kupię ponownie, a szkoda.
9. Perfumy Chloé: Dostałam tę miniaturkę już dawno, ale
dopiero teraz ją wymęczyłam. Dosłownie. Zapach totalnie nie dla mnie –
intensywny, niesłodki i, jak ja to mówię, taki „kobiecy”, dla odważnych
babeczek. No wiecie, czuć je było na kilometr, ale bez żadnej przyjemności,
przynajmniej z mojej strony. Nie kupię pełnowymiarowej wersji.
Kiedyś uwielbiałam ten zapach La Rive :) Ale jest bardzo nietrwały, niestety.
OdpowiedzUsuńNiestety:/
UsuńLubię ten żel z Balea, ale ja ogólnie większość żeli z tej firmy lubię ;)
OdpowiedzUsuńJa niestety nie mogę powiedzieć tego samego o moich wrażeniach na temat zapachów z Balea, niemniej jednak wersja mango stała się moim ulubieńcem, a jak na żelomaniaczkę, jest to dość rzadkie wrażenie;)
UsuńBardzo ładne zużycia! Żele z Balea mnie kuszą :)
OdpowiedzUsuńmiałam kiedyś ten szampon z Timotei i też się nie sprawdził :(
OdpowiedzUsuńBez-na-dzie-ja! :/
Usuńta pianka do golenia jest zdecydowanie lepsze w wersji fioletowej :P
OdpowiedzUsuńRównież doszłam do takich wniosków po jej zakupie :D
UsuńPowąchałabym tę egzotykę Balei!
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się czy nie zostawić sobie pustego opakowania po tym żelu jeszcze przez jakiś czas, żeby nacieszyć swoje nozdrza jego, jak nazwałaś, "egozytyką, ale stwierdziłam, że to jednak przesada :P
UsuńMiałam ten sam żel z Balea, zapach dla mnie również świetny i też bardzo go polubiłam :)
OdpowiedzUsuńNie dziwię Ci się :D
Usuńmoja siostra kupuje LA rive, sama lubię ich zapachy
OdpowiedzUsuńZapachy mają ładne, to trzeba przyznać;)
UsuńO popatrz- ja uwielbiam szampony w Timotei.
OdpowiedzUsuńJak z każdym kosmetykiem - są zwolennicy i przeciwnicy.
UsuńDzięki;)
OdpowiedzUsuńJa dawno nie kupowałam szamponu z Timotei. Ostatnio czytałam kilka pozytywnych opinii o nim.
OdpowiedzUsuńWiem, że są pozytywne opinie o szamponach z Timotei, ale ja dwa razy bardzo się na nich zawiodłam i nie zamierzam do nich wracać.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńPrecz ze spamem!
Usuńsporo tego :)
OdpowiedzUsuńfajny blog,ciekawe recenzje z pewnością będe tu zaglądać częsciej..obserwuję!:)
W październiku będzie chyba więcej:) Cieszę się, że ze mną zostajesz;)
Usuńuwielbiam żele Balea:)
OdpowiedzUsuńMają swoje plusy;)
UsuńKocham Love Dance, mimo że nie utrzymuje się specjalnie długo to i tak będę go kupowała :D Co do pianki z Isany to ja ją bardzo lubię i zużyłam już parę opakowań. do tej pory nie zdarzyło mi się, żeby coś się wcisnęło lub żeby brudziła mi wannę... :)
OdpowiedzUsuńWiesz... bo ja mam nadzwyczajne zdolności :D
Usuńkurcze nie używałam niestety żadnego z tych produktów, ale gratuluję zużyć;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam kosmetyki Balea:)
OdpowiedzUsuńWszystkie?;>
Usuń