czwartek, 13 grudnia 2012

Listopadowy Garbage

Trochę spóźniona notka o listopadowym garbagu. Myślałam, że uda mi się ją dodać na początku grudnia, ale z braku czasu czynię to dopiero dzisiaj. Moje zużycia z zeszłego miesiąca prezentują się następująco:


Cieszę się z garbagu, bo udało mi się zdenkować 3 rzeczy i (w końcu) wyrzucić jeden bubel. Resztę zużyłam "normalnie". A oto konkrety:

1. Fluid VICHY Aerateint Pure nr 23 Clair:

Fluid matujący stosuję od biedy, gdy zależy mi na zakryciu jakichś niedoskonałości, które niespodziewanie wyskoczą. Próbkę fluidu VICHY otrzymałam kiedyś od mamy. Ostatnio postanowiłam ją zużyć, bo co się miała marnować;) Ten rodzaj fluidu przeznaczony jest do skóry normalnej i mieszanej. Nie zawiera parabenów. Ma nie zatykać porów. Kolor fluidu jest bardzo jasny, zbliżony do naturalnego koloru skóry, dzięki czemu nie rzucał się w oczy (niestety tylko z daleka). Wysuszał moją skórę, więc starałam się go używać jak najmniej. Trwałość oceniono na 12 h. Faktycznie, długo był widoczny, dopóki wręcz nie umyło się twarzy. Na próbkach VICHY denerwują mnie dwie rzeczy. Po pierwsze brakuje daty ważności, po drugie mam wrażenie, że etykietki pisane są we wszystkich językach świata poza angielskim, którego strzępki są ledwo dostrzegalne. 



1 ml

Czy kupię ponownie? Próbkę zawsze chętnie wykorzystam.



2. Jabłkowe mydło w płynie Thasis:


Recenzja TUTAJ. Mydło było za mało wydajne. Starczyło mi na niecały miesiąc.












Czy kupię ponownie? NIE


3. Błyszczyk Essence:

W końcu zdecydowałam się go wywalić. No ileż można „wyskrobywać” coś z dna, jeśli już dawno niczego tam nie ma? Pamiętam tylko tyle, że miałam go bardzo długo, był z firmy Essence (o czym świadczy znaczek na zakrętce) i był przezroczysty. Szczoteczka zabarwiła się od malowania ust po użyciu colowej pomadki ochronnej (opisanej poniżej). Podobało mi się długie i smukłe opakowanie. Minusem było to, że przyjmując pozycję poziomą, zawartość błyszczyka bezczelnie wypływała sobie spod nakrętki.


Czy kupię ponownie? Może


4. Pomadka ochronna Laura Conti Crazy Cola:


Recenzja TUTAJ. Jest to moje pierwsze zużyte opakowanie. Tak jak wspominałam w recenzji, nie prezentuje się ono już tak atrakcyjnie po ściągnięciu etykietki. Pomadka jest bardzo wydajna, spełniła moje oczekiwania. Nadal wielkim minusem jest zacinająca się i wypaćkana zakrętka.










Czy kupię ponownie? TAK.


5. Emulsja do ciała Atoperal Baby:

Emulsję miałam już od bardzo dawna. Byłam do niej sceptycznie nastawiona. I tak jak sądziłam, nie okazała się moim wybawcą. Produkt ten (jak i cała seria) przeznaczony jest do pielęgnacji skóry dzieci i niemowląt z atopową, suchą i wrażliwą skórą. Niemowlęciem już nie jestem, ale jeśli kosmetyk ma być skuteczny u dzieci, to powinien być również odpowiedni dla dorosłych, a już zwłaszcza dla osób posiadających problematyczną skórę. No i tu się przeliczyłam. Konsystencja nie była za rzadka ani za gęsta. Zawartość była koloru białego, nie posiadała zapachu. Zawarte składniki (olej macadamia, polidokanol, gliceryna, alantoina i d-panthenol) miały za zadanie nawilżyć i wygładzić skórę, zlikwidować uczucie świądu, a także łagodzić podrażnienia i przyśpieszać regenerację naskórka. Wszystko ładnie pięknie, tylko gdzie te efekty, ja się pytam? Ok, skóra była nawilżona (powiedziałabym nawet, że natłuszczona, bo emulsja strasznie wolno się wchłaniała), ale nic poza tym. Nie wiem na jakiej podstawie produkt ten został dopuszczony do użytku i jacy dermatolodzy współpracowali przy jego produkcji, bo po ostatnim zastosowaniu przypomniałam sobie, dlaczego odstawiłam go na tak długo. Emulsja wywołała u mnie uczulenie! Skóra w wielu miejscach była czerwona i pokryta krostkami. Muszę się przyznać (choć jest mi wstyd), że nie zwróciłam uwagi, iż emulsja była przeterminowana od kilku miesięcy. Być może ten fakt wywołał podrażnienie, ale pamiętam, że za pierwszym razem (jak nie minęła jeszcze data ważności) emulsja też mi nie podeszła i dlatego schowana była głęboko w szafce. Tym razem błyskawicznie wylądowała w garbagu.

Apteka
200 ml

Czy kupię ponownie? Zdecydowanie NIE


6. Perfumy La Rive Love Dance:

Polubiłam perfumy La Rive za sprawą mojego chłopaka. Choć zapachy mają piękne, to gorzej z ich trwałością (bynajmniej w wersjach damskich). Mimo, że musiałam kilkakrotnie psikać się nimi w ciągu dnia, to perfumy były bardzo wydajne i miałam je przez kilka miesięcy. Zapach był bardzo słodki, ale ja właśnie lubię takie owocowo-cytrusowo-kwiatowe aromaty. W Love Dance można znaleźć następujące nuty: głowa – limonka, kokos, brzoskwinia;  serce – banan, ananas; baza - piżmo, ambra, drzewo sandałowe. Obłęd;) Flakonik w kolorze żółto-różowym był wysoki, szklany, co się wiązało niestety z jego wagą (nie lubiłam wozić ich ze sobą właśnie z powodu ciężkości). Sam „flakonik” wsadzony był w zafoliowane tekturowe pudełko (z wizerunkiem kobiety, co jest charakterystyczne dla całej linii), dzięki czemu miałam pewność, że nikt się nim wcześniej nie psikał. Jedynym minusem opakowania było to, że pod koniec użytkowania zacięła się pompka i trzeba było ją lekko obrócić, żeby wydobyć odpowiednią ilość perfum. Moje perfumy zostały zakupione w Kauflandzie, ale widziałam je również w Naturze, Rossmannie, Realu i Tesco. Cena jest bardzo niska, dlatego zakup się opłaca. Często można natrafić na promocje, ale podstawowa cena nie przekracza 23 zł. Nawet w poniedziałek widziałam zestaw perfumy + dezodorant wśród różnych kosmetycznych zestawów „odpowiednich” jako prezent pod choinkę.

Kaufland/19,99 zł (promocja)
90 ml

Czy kupię ponownie? TAK (ale dopiero, gdy skorzystam z innych wariantów;))


7. i 8. Żel pod prysznic i balsam do ciała Avril Lavigne Black Star:


Recenzja TUTAJ.









Czy kupię ponownie? Był to prezent, ale na balsam (i perfumy) z chęcią jeszcze się skuszę;)


9. Antyperspirant NIVEA Invisible Clear:


Wersja Invisible jest trzecią wersją antyperspirantu marki Nivea, jaki miałam okazję używać. Jest to moje drugie lub trzecie opakowanie. Wariant ten ma być przyjazny dla białych i czarnych ubrań. Nie zauważyłam jakiejś poprawy w swoich bluzkach, bo „aktualne” plamy istnieją już od dawna po poprzednich antyperspirantach i niestety nie da się ich sprać. Zapach był delikatny i nie przeszkadzał mi, ale nie ma porównania z moją ukochaną trawą cytrynową! Invisible kupiłam na wakacyjnej promocji w Niemczech, po przeliczeniu z € kosztował 7 zł z groszami.







Marktkauf
50 ml

Czy kupię ponownie? Pewnie tak.


6 komentarzy:

Dziękuję za wszystkie komentarze. Na każdy odpowiem bezpośrednio pod nim, o ile nie będzie spamem, który zostanie od razu usunięty. Jeśli spodobał Ci się mój blog i styl pisania postów, to zachęcam do obserwowania;)