W moich zapasach kosmetycznych
bardzo rzadko pojawiają się zielarskie lub lecznicze produkty do pielęgnacji
ciała. Jakimś trafem jednak znalazł się u mnie tłuszcz mleczny z nagietkiem
Natko, który miał mieć wielofunkcyjne zastosowanie przy problemach dermatologicznych
(stricte przy łuszczycy). Czy rzeczywiście okazał się być produktem
wszechstronnym?
Od producenta:
Opakowanie: Produkt
znajduje się w białym, plastikowym pojemniczku z płaską, okrągłą zakrętką, pod
którą było zabezpieczenie przed natrętami w postaci sreberka. Białe napisy na
żółtym tle miały chyba w zamiarze dopomóc minimalistycznej etykiecie, ale co z
tego, jak podczas bliskiego kontaktu literki mienią się w oczach. Dobrze, że
zamieszczono do tego polskie biało-czarne tłumaczenie.
Konsystencja: Według
producenta jest to maść o wdzięcznej nazwie „tłuszcz”. Dla mnie był to raczej
maślany balsam :P
Kolor: Jasnopomarańczowy.
Zapach: Nagietkowy.
Okropny! :/ Bardzo długo utrzymujący się na skórze.
Wydajność: W moim przypadku duża :P Przy codziennym stosowaniu na większe partie ciała mogłaby okazać się średnia.
Skład:
Moja opinia: Nie choruję
na łuszczycę, ale moja skóra często bywa sucha lub podrażniona, zwłaszcza
podczas chłodnych miesięcy. Tłuszcz mleczny okazał się całkiem pomocnym
produktem w walce z dolegliwościami dermatologicznymi na całym ciele. Dobrze i
długotrwale natłuszczał skórę w okresie „grzewczym”, a także łagodził
podrażnienia po depilacji. Najczęściej stosowałam go punktowo, gdy pojawiały
się u mnie mniejsze lub większe suche i czerwone „placki” na skórze.
Wystarczyło na noc posmarować to miejsce tłuszczem, żeby rano zaczerwienienie się
zmniejszyło, a na następny dzień zniknęło całkowicie. Niestety, produkt nie
zdał u mnie egzaminu przy popękanej lub skaleczonej skórze, więc nie uważam go
za idealnego w zakresie regeneracji. Nie zauważyłam też poprawy ukrwienia czy
działania antybakteryjnego, jakie opisuje producent.
Opakowanie było funkcjonalne, bo
bez problemu można było zużyć zawartość do końca. Jeśli chodzi o konsystencję
to łatwo rozprowadzało się ją na ciele, ale jej wielkim minusem było
wchłanianie, a raczej brak wchłaniania, więc określenie „tłuszcz” jest w tym
momencie adekwatne. Żeby nie było niejasności – konsystencja w dotyku nie jest
jakimś smalcem, raczej takim maślanym balsamem, ale tłusta warstwa pozostaje na
skórze do momentu umycia się, także ja polecam wieczorną aplikację tłuszczu i
poranny prysznic, jeśli ktoś chciałby stosować go na całe ciało.
Najgorszy w tym produkcie jest
jednak zapach, którego ja nie mogłam znieść od samego początku. Nigdy nie lubiłam
zapachu nagietka, a stosowanie tłuszczu mlecznego tylko to spotęgowało. Zapach
jest naprawdę nieprzyjemny, a wręcz odrzucający (no chyba, że ktoś lubuje się w
tym kwiatku :P), więc używanie tego produktu było dla mnie zapachową katorgą. Tym
bardziej, że zapach był bardzo intensywny i długo utrzymywał się na ciele, a co
gorsza, na ubraniach.
Podsumowując, polecam wypróbowanie
tego tłuszczu osobom z problemami skórnymi, ale uprzedzam o okropnym zapachu i
długotrwałej tłustej warstwie.
Dostępność: Apteka
Pojemność: 250 ml
Cena: 12,90 zł
O jak okropny zapach to juz nie dla mnie bo jestem przewrażliwiona:D teraz trochę testuje lekki krem nagietkowy z Sylveco
OdpowiedzUsuńNiestety nie miałam okazji powąchać go przed zakupem :P
UsuńNie miałam okazji go wypróbować, mam krem nagietkowy Ziaji i muszę powiedzieć, że jak stosowałam go po depilacji to podrażniał mocno skórę ;/
OdpowiedzUsuńTo nieciekawie:/ Ja ogólnie nie lubię kremów Ziaji, bo zawsze mnie po nich wysypuje:/
UsuńNa pewno się nie zdecyduję..
OdpowiedzUsuńRozumiem :P
Usuńnie lubię takich tłuściochów
OdpowiedzUsuńJa też nie:/
UsuńPrzeraża mnie i jego zapach, i fakt, iż pozostawia na skórze tłustą warstwę. Chyba podziękuję ;)
OdpowiedzUsuńNie dziwię Ci się :P Ja go stosowałam jedynie w kryzysowych sytuacjach.
Usuńto zdecydowanie maść/ balsam dla mnie, ja mam problemy skórne, zaleczone ale nie wiadomo kiedy znów dadzą o sobie znać
OdpowiedzUsuńPisząc tą recenzję, myślałam o Tobie;) Mam nadzieję, że Twoja skóra pozostanie na długo w dobrym stanie i nie będziesz musiała używać tego specyfiku.
UsuńJaka dziwna konsystencja :p . U mnie by się nie sprawdził, ponieważ nie mam problemów ze suchą skórą ;)
OdpowiedzUsuńKonsystencja jest na tyle dziwna, że nawet producent miał problem z jej dokładnym określeniem :P Produkt polecany jest głównie dla osób z suchą skórą, ale to nie oznacza, że osoby o innym typie skóry nie mogą go używać;)
UsuńW takich produktach zapach jest dla mnie ogromnieee ważny, może dlatego, że wszelkie nawilzacze traktuję również jako relaks :) Jak opisujesz ten zapach to już wiem, że raczej nie dałabym rady go znieść :]
OdpowiedzUsuńZ reguły też mam takie "aromatyczne" podejście do mazideł, jak również do innych typów kosmetyków (czyt. muszą ładnie pachnieć), choć jeśli zachodzi konieczność stosowania danego produktu, to potrafię zacisnąć zęby (w tym przypadku zatkać nos). Ten rumiankowy gagatek jednak wystawił moją cierpliwość na wielką próbę. Na szczęście, już się z nim pożegnałam :D
UsuńZdecydowanie mogłabym przeżyć zapach o ile pomogłoby mi w walce z suchą skórą nóg, o której już wspominałam. Nie wiem, czy to wina maszynek, których używam, czy za mało treściwych nawilżaczy (a może za ostrych produktów myjących), ale czasem doprowadza mnie do szału. Szczególnie, że im bardziej suche są moje nogi, tym gorzej swędzące stają się - szczególnie łydki :/ Niestety utrzymuje się to zarówno zimą jak i latem. Eh, chyba pora na wizytę u dermatologa :P
OdpowiedzUsuńWizyta u dermatologa byłaby chyba najlepszym rozwiązaniem, aby rozwiać Twoje wątpliwości. Ja już tyle wizyt zaliczyłam, że przestałam szukać pomocy u specjalistów, gdyż każdy przepisywał inne specyfiki, które i tak nie eliminowały dolegliwości. Obyś trafiła na kogoś rzetelnego, który naprawdę Ci pomoże!
Usuń