poniedziałek, 19 listopada 2012

Zimowy krem do rąk Cztery Pory Roku

Przeglądając któregoś dnia w internecie gazetkę promocyjną jednego z supermarketów natknęłam się na ofertę zimowego kremu do rąk Cztery Pory Roku. Jako, że bardzo odpowiadają mi produkty tej firmy, długo nie musiałam zastanawiać się nad zakupem kolejnego. Choć mam w domu jeszcze całą tubkę kremu jagodowego, to jednak dałam się skusić na wersję zimową. 


Wmówiłam sobie, że z racji małego opakowania będę nosiła ją w torebce. A guzik! Stoi cały czas w szafce, co nie oznacza, że w ogóle go nie używam! Bo używam kilka razy dziennie, ale tylko w domu, od razu po umyciu rąk. To był tylko taki pretekst, żeby kupić sobie coś nowego... W ofercie widziałam dwa rodzaje zimowego kremu, ale w sklepie był tylko jeden. Kupiłam wariant rozgrzewający z Bawełną Norweską i imbirem. Od razu napiszę, że nie zauważyłam żadnego efektu rozgrzewającego, więc nie wiem skąd ten napis. Nie słyszałam nic wcześniej o Bawełnie z Norwegii, ale trudno wychwycić jej zapach w połączeniu z imbirem, jakkolwiek by nie pachniał. Co do zapachu imbiru również mam wątpliwości, bo pierwsza moja myśl po powąchaniu zawartości była taka, że krem przypomina mi miodowe tabletki Strepsils. Przesadzili też z napisem o 24-godzinnej formule ochronnej (zawsze sceptycznie podchodzę do tego typu zapewnień). Właściwie nie zaczęła się jeszcze zima a powietrze nie jest (na szczęście!) jeszcze mroźne i suche, więc może nie potrafię odnaleźć w tym kremie tylu zalet, ile bym chciała. W końcu krem "zimowy" powinno stosować się w zimie;) W każdym razie krem dobrze natłuszcza skórę dłoni i szybko się wchłania. Nie zawiera parabenów, ale w jego skład wchodzi 10% naturalnych olejów (masło SHEA, olej sojowy i sezamowy) oraz 4% ekstraktów z wspomnianych już Bawełny Norweskiej i imbiru. Krem mnie nie zachwycił, a intensywny zapach powoli zaczyna działać mi na nerwy. Po jakimś czasie widziałam w innym sklepie również tę drugą opcję kremu zimowego - żurawina z miodem i mlekiem. Uwielbiam wszystko, co jest żurawinowe (chyba mam świra na tym punkcie), ale tym razem nie dałam się ponieść powoli rodzącemu się we mnie zakupoholizmowi. Odpuściłam sobie zakup z racjonalnych względów - wciąż miałam przed oczami wersję niebieską, która grzecznie czekała w moim pokoju. A dodatkowo, w sklepie pozostał tylko jeden egzemplarz, więc podejrzewam, że wszyscy go już macali i być może nawet odrobinkę użyli. Byłam przekonana, że jest to limitowana edycja, zwłaszcza, że na etykiecie dobitnie widnieje napis "nowość", ale po poszukiwaniach u wujka Gugla, wiem że była ona dostępna już zeszłej zimy. Może za rok kupię sobie wersję żurawinową? No chyba, że szybko zużyję imbirową, a żurawinowa ponownie będzie w promocji;>

POLOmarket/3,99 zł
75 ml


Ps. Dzisiaj po raz pierwszy zostałam wytypowana do testowania pewnego produktu przez co niemalże skaczę do sufitu;) Z niecierpliwością czekam na przesyłkę!

4 komentarze:

  1. chyba jeszcze nigdy nie miałam kremu z CPR. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To serdecznie polecam przy okazji następnej wizyty w Polsce krem jagodowy lub o zapachu wiśni japońskiej:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Dziekuję!;) Produkt już do mnie przywędrował, także w odpowiednim czasie pojawi sie jego recenzja;)

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze. Na każdy odpowiem bezpośrednio pod nim, o ile nie będzie spamem, który zostanie od razu usunięty. Jeśli spodobał Ci się mój blog i styl pisania postów, to zachęcam do obserwowania;)