Choć uwielbiam chomikować swoje denka, to nie lubię, gdy niektóre produkty są tak mało wydajne, że szybko muszę dokupować kolejne zamienniki (poza żelami pod prysznic, bo to sama radocha móc testować te, których się jeszcze nie miało :D). Do takich kosmetyków zdecydowanie należą u mnie wszelkie mazidła do ciała. Spokojnie mogłabym trzymać w szafie ich całoroczne zapasy, bo standardowa pojemność 200-250 ml nie starcza mi na tyle, na ile bym chciała. Jest to też zależne od konsystencji, dlatego najmniej przepadam chyba za balsamami, które przy regularnej aplikacji znikają dość szybko. Mimo wszystko zdarza mi się je kupować, głównie ze względu na zapach.
Tym razem też szukałam jakiegoś ładnie pachnącego balsamu, ale już o większej pojemności. Z powodu
marcowego bana, jaki sobie nałożyłam, ciężko było kupić coś aromatycznie ciekawego w niskiej cenie i w większym opakowaniu. Z odsieczą przyszedł mi
ujędrniający balsam do ciała z kofeiną Synergen. Co prawda nie pachniał ani ładnie, ani właściwie w ogóle, to jednak kupiłam go, ponieważ był wycofywany, a ja mogłam przyoszczędzić.
Dlaczego produkt został wycofany? Tego do końca nie wiadomo, ale niektórzy wietrzyli w tym pewien spisek :P Będąc w jednym Rossie i natykając się na ów balsam, stwierdziłam, że kupię go w drugim Rossie, który znajduje się bliżej mojego mieszkania, bo przecież Neonowej odpadłaby ręka, gdyby wzięła go od razu:] Wchodząc do bliżej zlokalizowanej drogerii, od razu skierowałam się do regału z kosmetykami do pielęgnacji ciała. Przeraziłam się na widok faceta, który kierował swoje łapska w stronę przecenionych balsamów, a może bardziej na widok tylko pięciu sztuk. Facet macał opakowania z każdej strony, a ja zamiast podejść i capnąć jeden dla siebie, to grzecznie czekałam aż skończy prowadzić dialog ze sprzedawczynią, bo przecież Neonowa nie będzie rozpychała się łokciami z powodu jakiegoś mazidła. Facet zadawał sprzedawczyni mnóstwo pytań typu: Dlaczego wycofują ten balsam? Czy jest szkodliwy? Co z nim jest nie tak? Czy w ogóle ktoś go wcześniej kupił? Gdy kobieta ze stoickim spokojem (choć myślałam, że zaraz obie parskniemy śmiechem) próbowała rozwiać wszelkie wątpliwości klienta, iż balsam jest dobry a jego wycofanie jest bardziej jedynie kwestią marketingu firmy, ów meńczyzna dalej nie mógł tego pojąć. W końcu wpakował do koszyka dwie sztuki balsamu, po czym zwrócił się do swojej partnerki, która do tej pory niezauważona stała obok: "To ile chcesz tych balsamów? Dwa? Może weź sobie więcej, skoro jest taki tani. Eee trzy to za dużo, weź dwa". Na szczęście nie wykupili wszystkich, więc jedna sztuka została i dla mnie. Nie zdecydowałam się dodatkowo na dwie ostatnie, bo przez gadki tego faceta, sama zaczęłam wierzyć w teorię spiskową i obawiałam się skutków ubocznych po zastosowaniu ewentualnego bubla. A poza tym, jak ban to ban :P

Od producenta:
Opakowanie: Balsam znajduje się w wysokim, plastikowym białym opakowaniu z różową nakrętką. Po zużyciu 3/4 produktu, opakowanie stawiałam do góry nogami, gdyż zawartość nie chciała już tak swobodnie wypływać z wnętrza. A teraz popatrzcie na fragment przedniej etykiety:
Widzimy tam długonogą (dałabym jej co najmniej 2 m wzrostu) kobietę o bardzo sztucznej twarzy (mega szerokie oczy, zamiast całego nosa widać jedynie dziurki, usta jak po wstrzyknięciu botoxu, a z policzków odessany tłuszcz), przyjmującej pozę siedzenia na łazienkowym tronie. Czy ta pani kogoś Wam nie przypomina? Bo mi już po pierwszym spojrzeniu skojarzyła się z:
Kolor: Biały
Konsystencja: Balsamowa :P Bardzo łatwo się ją rozprowadza.
Zapach: Neutralny i słabo wyczuwalny. Szybko ulatniał się ze skóry.
Działanie: Nie potrafię stwierdzić czy po zastosowaniu tego balsamu, skóra staje się jędrna, bo moja taka jest bez żadnych specyfików, dlatego też nie przywiązywałam uwagi do tej właściwości opisywanej przez producenta. Balsam dobrze nawilża ciało, nie pozostawia żadnych suchych miejsc. Przyznam, że rozbawiło mnie stwierdzenie na etykiecie, iż czas wchłaniania wynosi aż jedną minutę, bo jeszcze żadne mazidło do ciała nie wnikało w nie tak prędko. Tylko raz sprawdziłam z zegarkiem w ręku czy faktycznie tak jest. I wiecie co? Po upływie minuty był wyczuwalny lekki film na skórze. Dopiero po dwóch minutach wchłonął się całkowicie :D Nawet bez dokładnego mierzenia czasu jestem zadowolona z tego kosmetyku, ponieważ po posmarowaniu nóg i wzięciu się za balsamowanie górnych partii ciała, można spokojnie założyć spodnie od piżam (jak kto woli: pidżam) :D Ogólnie jestem bardzo zadowolona z tego kosmetyku, bo obawiałam się jakiegoś uczulenia, a nic takiego mnie nie spotkało. Szkoda tylko, że nie pachniał jakoś owocowo. A największa żałość jest taka, że balsam został już wycofany:(
Wydajność: Starcza na 2,5 miesiąca.
Dostępność: Rossmann (produkt wycofany)
Pojemność: 400 ml
Cena: 4,99 zł (CND - Cena Na Do widzenia)
Miałyście ten balsam? Znacie jakieś ekspresowo wchłaniające się mazidła do ciała?:)