Kwiecień, jak wiadomo, był miesiącem sporych i częstych obniżek
cen na kosmetyki w wielu drogeriach. Z kolorówką nie poszalałam, bo pozostało
mi wiele produktów jeszcze z zeszłorocznej promocji w Rossie. Nieplanowane "małe" (pojęcie względne :P) szaleństwo
wkradło się natomiast przy okazji wizyty w DM-ie (:D), więc moje
oszczędzanie i minimalizm poszły się… wiadomo co :P
Prezentację nabytków zaczynamy od DM-u:
Oczywiście nie
mogłam się powstrzymać i „musiałam” powiększyć swoją kolekcję żeli pod prysznic
(tak, wiem, jestem uzależniona^^). Od razu zgarnęłam z półki całą letnią
limitowankę: (1) Melon Tango, (2) Mango Mambo i (3) Carambola Lambada, za
zawrotną cenę 0,65 €/szt.. Powiem Wam, że jestem trochę zawiedziona zapachami - myślałam, że będą słodsze… no ale... u mnie się nic nie zmarnuje :P Jak
już miałabym wybrać, to z tych trzech wersji zapachowych znowu najbardziej
spodobało mi się mango, dlatego zdecydowałam się również na (4) balsam do ciała z tej
samej serii (1,25 €). W porównaniu do Balea, o wiele mniej słychać w
blogosferze o żelach z Alverde. Postanowiłam zatem przekonać się na własnej skórze o
ich właściwościach i kupiłam na próbę (5) żel pod prysznic Alverde mięta &
bergamotka (1,45 €). Pachnie bardzo chemicznie, ale orzeźwiająco. Poczekam z
jego użyciem do upałów. Na koniec kupiłam jeszcze dwa żele do golenia Balea (6)
Buttermilk Lemon i limitowany (7) Summer Garden (oba w cenie 1,35 €/szt.). Ten
pierwszy pachnie jak babka cytrynowa (om nom nom :D), natomiast drugi, póki co, wcale nie
przypomina mi zapachu mango:/
Acha! Nie kupujcie męskiego żelu do golenia SKINO
z Biedry (5,79 zł), bo zapach jest nie do zniesienia – oddałam go Mojemu
Ukochanemu. W końcu jak produkt męski, to męski, a ja przecież nie jestem
Conchitą Kiełbasą^^
Trochę kasy zostawiłam też w Rossmanie:
Na początku miesiąca kupiłam (8)
antyperspirant Garnier mineral Maximum Control 72 h (6,59 zł*). Na promocji
-49% kupiłam jedynie (9) korektor 2w1 Eveline art scenic (6,62 zł*) i na
zapas (10) maskarę Lovely curling Pump Up (4,58 zł*). Skusiłam się też na (11) pomadkę Nivea Fruity Shine Watermelon (4,99 zł*), bo kocham arbuza, a także (12) pilniczek szafirowy for your Beauty (3,99 zł*), gdyż mój poprzedni jest już zajechany :P
Na koniec trzy różności:
Zrobiłam się sama w jajo, myśląc, że znalazłam niezłą
promocję w Realu na (13) podkład Maybelline Affinitone 03 (14,99 zł*), a po
kilku dniach wprowadzili w Rossie -49%, gdzie oczywiście można było kupić go
jeszcze taniej:] Zaczęłam coraz większą uwagę przywiązywać do łagodnych mydełek
do rąk, dlatego z apteki do mojej łazienki trafiło (14) mydełko naturalne z
nanosrebrem (7,40 zł). Miałam kiedyś wersję w płynie i jakoś szczególnie mnie
nie zachwyciła, ale to było sto lat temu, gdzie jak coś miało brzydki kolor i
nieszczególny zapach, to było już na wstępie bleeee :P Ostatnim zakupem
(jedynym chyba niezbędnym :P) były (15) płatki kosmetyczne Caterine (2,69 zł) z
Kauflandu, które są beznadziejne:]
Znacie/lubicie/polecacie?;)