Miesiąc temu napomknęłam, że w grudniowym denku pojawi się
znacznie więcej pustych opakowań niż poprzednio. Przynajmniej tak się
zapowiadało, bo zawartość kilku kosmetyków dobijała dna, a mimo to jakoś się
nie złożyło, żeby je zużyć.
W każdym razie do Garbage’u trafiło osiem
produktów:
1. Szampon do włosów Balea borówka: Pomimo ładnego zapachu i
ciekawego koloru szamponu był to dla mnie bubel, który bardzo zniszczył mi
włosy. Niedługo napiszę jego osobną recenzję. Nie kupię ponownie.
2. Oczyszczający płyn micelarny L’Oreal Ideal Soft: Jak na
pierwsze zużyte opakowanie rzeczywiście jest to dla mnie idealny micel. No
dobra… prawie idealny, gdyby nie kiepski dozownik. Kupiłam ponownie.
3. Antyperspirant Dusch das Pink Kiss: Kupiłam go w promocji
za 0,99 € Dobrze chronił, nie pozostawiał po sobie talku, czyli należał do
antyperspirantów z serii bardziej „mokrych”. Niestety, jego zapach był na tyle
intensywny i męczący, że każdorazowe psiknięcie skutkowało u mnie kichaniem. Nie wrócę do niego ponownie.
4. Pasta do zębów Theramed Naturweiss: Nigdy wcześniej nie
wrzucałam do swojego Garbagu opakowań po paście do zębów, ale postanowiłam
zrobić wyjątek. Pasta jak pasta, nie pozostawiała nawet długiego uczucia
świeżości, ale jej praktyczne i ciekawe opakowanie zasługuje na uwagę. Za
pomocą jednego przyciśnięcia „pompki” dozuje się idealna ilość pasty, adekwatną
do długości szczoteczki. Nie jest to dla mnie żadne odkrycie, bo kilkanaście
lat temu używałam past „w sprayu” zza granicy, jednak w Polsce nadal nie są one
popularne, a szkoda, bo może wtedy ich cena uległaby spadkowi. Normalnie kupuję
pastę w tubce, ale wiem, że za wygodę w postaci „niemęczenia się” z wyciskaniem
jej zawartości, gonitwą za spadającą zakrętką czy wielokrotnym stawianiem tubki
w pionie warto czasem zapłacić więcej. Szczerze mówiąc, nie orientuję się jak
dokładnie wygląda dostępność past „w sprayu” w drogeriach czy marketach, ale
możecie próbować dorwać je w sklepach z chemią niemiecką. Tego wariantu pasty
akurat nie kupię, ale za pewne skuszę się na wersję mocniejszą lub pochodzącą z
innej firmy. Jedyny minus takiej formy opakowania jest taki, że nie do końca da
się wyczuć zbliżający się koniec zawartości.
5. Żel pod prysznic Lirene soczyste winogrona: Nie sądziłam,
że ten zwyczajnie wyglądający żel stanie się moim żelowym ulubieńcem! Wszystko
przemawia na jego korzyść. Już zakupiłam kolejne opakowanie.
6. Żel pod prysznic Adidas Fruity rhythm: No ten żel to
akurat nie zachwycił mnie niczym. Na upartego można przyznać mu plus za
przezroczyste opakowanie. Być może napiszę o nim osobną recenzję, która trochę
mija się z celem, ale jako żelomaniaczka nie chcę pomijać żadnego „ananaska”.
Nie kupię ponownie.
7. Mydło do rąk Isana hibiskus&lemongras: Miałam nie
kupować niekremowych wersji mydeł z Isany, ale nie mogłam przejść obojętnie
wobec zapachu trawy cytrynowej. Tak naprawdę ów zapach nawet koło niej nie stał
i kojarzył mi się jedynie z jakąś tanią wiśniówką (czyżby tak pachnie
hibiskus?). Nie byłam przekonana do niego już w Rossie, więc do tej pory nie
rozumiem, czemu „lemongrass” aż tak mnie omamił. W działaniu było takie samo,
jak wszystkie inne niekremowe warianty Isany: nie usuwało brzydkich zapachów i
wysuszało skórę. Ogłaszam wszem i wobec, że nie kupię ponownie żadnej
niekrenowej wersji, choćby każda kolejna miała mieć (chociażby w nazwie) coś wspólnego
z trawą cytrynową!
8. Krem ochronny półtłusty z wit. A+E Alantan dermoline: Kolejne
puste opakowanie Alantanu dermoline, tym razem różowe. Mini recenzję możecie
przeczytać tutaj, choć szykuje się znacznie obszerniejsza i porównawcza
recenzja prawie całej serii tych kremów. Myślę, że nie kupię ponownie, bo
znudził mi się i nie odpowiada mi już jego konsystencja, a poza tym na chwilę
obecną znalazłam swojego faworyta wśród serii „dermoline”.
Tym razem wszystko jasne - "kupię" lub "nie kupię", bez zbędnego zastanawiania się nad ewentualną szansą. Grudniowy Garbage dobiegł końca, a tym samym zakończył comiesięczną
serię. Zgodnie z zapowiedzią, od Nowego Roku Garbage będzie pojawiał się co dwa
miesiące.
uwielbiam płyn Loreal, dla mnie idealny, przymykam oko na dozownik,w końcu idealnie działa
OdpowiedzUsuńJa też staram się przymykać oko na dozownik, ale szlag mnie trafia, jak przez przypadek wyleje się zbyt dużo płynu :P
UsuńFajne denko ;) mydła Isana wysuszają mi skórę..
OdpowiedzUsuńMi też:/ Spróbuj wersji kremowej;)
UsuńCiekawa jestem żeli Liren. Nie miałam jeszcze żadnego a zapachy mają ciekawe w swojej ofercie.
OdpowiedzUsuńWinogronowy żel był moim pierwszym z Lirene i od razu stał się moim ulubieńcem, dlatego serdecznie go polecam!:) Na pozostałe z owocowej serii raczej się nie skuszę - gruszki nie lubię a zapach granatu wydawał mi się za słodki:/
Usuń