Żele pod prysznic Original Source zauważyłam w Rossmannie zanim jeszcze zapanował na nie blogerski boom. Już wtedy spodobały mi się oryginalne opakowania, jednak nie przypatrywałam im się bliżej ze względu na cenę.
Moja przygoda z OS'ami na dobre rozpoczęła się dosyć śmiesznie. Najpierw natrafiłam na promocję w Realu - byłam wniebowzięta. Ze względu na różnorodność zapachów, wybór nie był taki oczywisty. Wąchałam każdą (dostępną wtedy) wersję, wkładałam do koszyka, wyciągałam, co chwila zmieniałam zdanie. Nie mogąc się ostatecznie zdecydować na jeden, kupiłam dwa. Moja radocha nie trwała zbyt długo, gdyż w następnym dniu dowiedziałam się, że przepłaciłam - w Rossie można było kupić je jeszcze taniej wraz z kuponem rabatowym. Oczywiście, nie mogłam przejść obok tego obojętnie i jeszcze w tym samym tygodniu zakupiłam kolejne dwa żele:]
Moją kolekcję OS'ów (jeśli chodzi o kolejność zużywania) otworzyła wersja zimowa Orange & Liquorice.
Opakowanie: To coś, co mnie najbardziej zachwyca w OS'ach! Przede wszystkim - przezroczyste! Lubię wiedzieć, kiedy kosmetyk się kończy, żeby odpowiednio wcześnie zakupić kolejny, unikając zonka, że nie mam czym się umyć. Po drugie, jest skonstruowane w ten sposób, aby postawić je "na głowie". Brawo, w końcu ktoś z branży kosmetycznej naszego kraju zaczął myśleć! Dzięki temu zawartość ładnie spływa nam na dno bez zbędnego czekania. Po trzecie, opakowanie jest chropowate, więc nie ma mowy o łapaniu pojemnika w powietrzu, gdyż szansa na wyślizgnięcie się z rąk jest mało prawdopodobna (mnie bynajmniej się nie zdarzyło).
No i ogólnie - posiada ciekawy kształt, przez co wyróżnia się wśród żeli, stojących na sklepowych półkach.
Etykieta: Zdecydowanie zasługuje na odrębny opis. Etykiety w OS'ach są genialne! Choć z przodu widnieją zazwyczaj minimalistyczne napisy, to tył totalnie rozkłada mnie na łopatki. Ale po kolei...
Jeśli chodzi o przód pomarańczowej zimowej wersji, to producent ubiera nas w sweter z reniferami, niczym z szafy Kononowicza:] Mimo, iż zwierzaki pochodzą z Laponii, to ślaczki ze śnieżynkami kojarzą mi się z Norwegią. Zamiast mnie ogrzewać, od razu robi mi się zimniej...
Każda etykieta zamieszczona z tyłu opakowania zawiera odmienny początek, opisując czym wyróżnia się konkretna wersja zapachowa. W przypadku Orange & Liquorice jest tak:
Dalej, już niezależnie od zapachu, jest mowa m.in. o wyborze pomiędzy miłością a nienawiścią, o sposobie używania (czy uchował się jakiś osobnik, który nie wie jak stosować żel pod prysznic???:|), o recyklingu i o niewykorzystywaniu zwierząt do produkcji kosmetyków. Fani weganizmu również odnajdą tam coś dla siebie.
Zakrętka: Wiele blogerek narzeka na zamknięcie, z którego często wycieka zawartość. Rzeczywiście, dotykając OS'y w sklepie, można wyjść z poklejonymi łapami. I to nie jest wina zakrętki czy rozwiązania "upside down"! Drogie blogerki, nie ściskajcie tak opakowań, to nie będzie problemu z zachowaniem ich czystości. Na dowód:
W niektórych zakrętkach można odnaleźć membranę, która pomaga zaaplikować dostateczną ilość żelu. W pomarańczowym OS'ie jej nie ma.
Zapach: Moim zdaniem najładniejszy ze wszystkich OS'ów, które miałam okazję powąchać! Przyznajcie się, która z Was nie pomyślała, że "Liquorice" to jest "likier/lukier"? :D I ja zaliczam się do grona ignorantek... Ale czemuż się dziwić, jeśli po otwarciu zakrętki wydobywa się zapach karmelu! Nie można było tak od razu napisać "Caramel"? I byłby spokój :D A tak, to do tej pory zastanawiam się, gdzie te pomarańcze i lukrecje... Niestety, zapach jest wyczuwalny jedynie w zawartości butelki lub przez moment na dłoni/gąbce. Z chwilą zaniku piany, ulatnia się i zapach. A szkoda, wielka szkoda...
Kolor: Marchewkowy.
Konsystencja: Akurat w tej wersji jest przyjemna, średnio gęsta. Przypomina mi konsystencję karmelowego sosu do lodów czy gofrów;) Pienić, się pieni, ale słabo.
Wydajność: Największy minus wszystkich (jak domniemam) OS'ów! Przez niewystarczającą, jak dla mnie, ilość piany oraz nietrwałość zapachu, leję na gąbkę bardzo dużo żelu. Zawartość znika błyskawicznie! A ja się dziwiłam, gdy jakaś blogerka pisała, że jeden OS starcza jej na tydzień...
Działanie: Cóż mogę napisać... na pewno nie wysusza skóry. Jedyny mankament - żel wywołał u mnie drobne czerwone plamki na szyi, dekolcie i plecach, ale nie zwracam na to zbytniej uwagi, gdyż moja skóra często reaguje tak na niektóre kosmetyki...
Podsumowując:
OS'y stałyby się moimi ulubionymi żelami pod prysznic za:
+ przezroczyste opakowanie
+ "stanie na głowie"
+ antypoślizgowe tworzywo
+ etykietę (design, hasła)
+ zapach
+ kolor
+ ogólną oryginalność
gdyby nie:
- krótkotrwały zapach
- bardzo, ale to bardzo słaba wydajność
Dostępność: Real, Tesco, Rossmann, Astor
Pojemność: 250 ml
Cena: 5,19 zł (promocja)
W każdym razie, jednego można być pewnym, marka Original Source "nie zawiera rutyny";) Miałyście już OS w wersji zimowej? Wolicie wersję pomarańczową czy fioletową?
Nie miałam jeszcze ani razu OS'a .... jestem dziwna? :D
OdpowiedzUsuńNie jesteś dziwna,ja też nie uległam temu szałowi,dla mnie to jedne z bardziej dziadowskich żeli :(
UsuńNo właśnie ja je wąchałam pare razy w sklepie i jakoś nigdy żaden zapach mnie nie chwycił na tyle za serce, żeby go wziąć. Ale to dobrze, że nie jestem jedyna haha :D
UsuńAgg: Nie jesteś dziwna :D Po prostu nie podążasz za wszystkimi trendami :P Jeśli lubisz karmel, to ten zapach na pewno by Cię urzekł;)
UsuńAnonimowy: Skąd taka opinia, że są dziadowskie? Skoro piszesz, że nie uległaś szałowi, to próbowałaś ich w ogóle?;)
Miałam jeden,uczula,śmierdzi i za szybko się kończy,normalnie żel mam w łazience przez około 2-3 miesięcy:( stąd ta opinia,ale byc może to ja miałam pecha:(
UsuńA jaką miałaś wersję? Wolę wiedzieć jaki zapach powinnam omijać szerokim łukiem :D
Usuńczekolada z miętą:( ale mówię od razu,to moje niedobre odczucia,nie oznacza,że Tobie taki zapach nie będzie pasował,dla mnie za ciężki i..no dziwnie śmierdzący po prostu:(
UsuńRozgrzeszam :P Też mi się nie spodobał, gdy wąchałam go w sklepie :P
Usuńzgadzam się co do dziadowskości żeli, jednak nadrabiają zapachem, a to dla mnie ważne jak się myję;) uwielbiam zapach pomarańczowego OSa, fioletowej nie miałam. Gdzie dorwałaś go za 5zł?!
OdpowiedzUsuńKupiłam go w Rossmannie pod koniec listopada. Wykorzystałam kod rabatowy, stąd taka niska cena;)
Usuńco do uczulenia i wydajnosci - troche mnie to wystraszylo :P chociaz moze uzylam zlego slowa ;)
OdpowiedzUsuńOj, nie miałam takiego zamiaru:( Wydajność kiepska, ale uczulenie nie musi występować u innych! Moja skóra niestety tak reaguje w tych miejscach i to po wielu żelach pod prysznic:( Te zaczerwienienia i tak po chwili znikają;)
Usuńnigdy go jeszcze ni miałam, ale na pewno wypróbuję :D
OdpowiedzUsuńPolecam, choćby dla samego zapachu;) Nie wiem tylko czy jeszcze dostępne są zimowe wersje...
UsuńNie miałam tego zapachu, ale znam inny i lubię. U mnie na malinie napisane jest to samo, że zapach można polubić lub znienawidzić:P
OdpowiedzUsuńZdjęcia wykonuje mój mąż Canonem 450D. Przekażę mu że fotki się podobają:)To miłe
Tak, akurat co do tego fragmentu o miłości lub nienawiści, to zamieszczony jest na każdym OS'ie;) W poście chodziło mi o ten fragment zaraz po wymienionej nazwie zapachu;)
UsuńDo tej pory nie miałam żadnego żelu z OS ;) Ale wąchałam obie wersje zapachowe - bardziej podoba mi się fioletowa :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie za bardzo było czuć uwędzoną śliwkę :P
UsuńUżywałam już większości żeli OS dostępnych na polskim rynku - jedne zapachy podobają mi się bardziej, inne mniej. Jeśli chodzi o zimową edycję to zdecydowanie pomarańcza i lukrecja wygrywa ze śliwką i syropem klonowym.
OdpowiedzUsuńWitam zwolenniczkę pomarańczowego renifera;)
UsuńJa również witam ;)
Usuń;)
UsuńFakt, etykiety mają nieziemskie;) Zapachy również, ja porobiłam zapasy (które już się niestety kończą) jeszcze za czasów pobytu w Anglii i chwalę sobie tą firmę ;)
OdpowiedzUsuńNo to teraz możesz uzupełnić sobie zapasy w PL;) Choć pewnie jeszcze nie wszystkie wersje zapachowe są dostępne...
OdpowiedzUsuńMiałam także żele z tej firmy chociaż edycji zimowej nie zakupiłam. Fakt mało wydajne i zapach faktycznie nie utrzymuje się na skórze. Na dodatek wiele osób bardzo wysusza. Szkoda, że należy do tych, które tylko ładnie pachną i na tym kończą się dobre cechy produktu :(
OdpowiedzUsuńMuszę jednak przyznać, że miętowy jest idealny na upalne letnie dni. Chłodzi niesamowicie :)
Czytałam kiedyś opinię o właściwościach chłodzących miętowej wersji, także na lato jak najbardziej będę chętna ją wypróbować:) Natomiast połączenie czekolada-mięta już mi nie odpowiada...
UsuńLubię te zapachy. Są boskie. Ja aktualnie mam butelkowy płyn do kąpieli mango, też jest boski. Teraz poluję na promocję tych żeli, bo mam chrapkę na różowy :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i obserwuję.
Zapraszam na: pretty-and-colour.blogspot.com
Różowy leży póki co leży u mnie w szafie, nie wiem czemu w ostatniej chwili zrezygnowałam z mango na jego rzecz:/ Dzisiaj czytałam, że od 7 lutego mają być w Biedronce 2 OS'y za niecałe 11 zł;)
UsuńJeszcze go nie miałam, ale skuszę się na niego :)
OdpowiedzUsuńSkuś, skuś :P
Usuńzapach tego żelu jest cudowny:)
OdpowiedzUsuńTaak:) Uwielbiam karmel i toffi swoją drogą :P
UsuńTen zapach jest obłędny!
OdpowiedzUsuńZgadzam się! Przepadłam... :D
UsuńWstyd się przyznać, że ja w ogóle jeszcze nie miałam OS :P U mnie i tak żele idą jak woda, więc pewnie nie przeszkadzałoby mi to, że tak szybko schodzi, gdyby jeszcze zapach zostawał na dłużej. No ale dla samego poznania się z marką, chyba się kiedyś skuszę :)
OdpowiedzUsuńTo żaden wstyd :D Polecam:)
UsuńJa je tak bardzooo lubię i nawet to że tak krótko się utrzymuje zapach mnie od nich nie odciągnie:D
OdpowiedzUsuńMnie też ciężko jest z nich zrezygnować i mam ochotę wypróbować wszystkie dostępne wersje, ale nie daję sobie na to żadnego limitu czasowego :P Będę czekać na promocje :P
UsuńUwielbiam ten produkt :)
OdpowiedzUsuńJa też;) Szkoda, że już się skończył:(
Usuń