Przekrój zużytych produktów w dwóch pierwszych miesiącach
2015 roku był u mnie nawet szeroki. Przede wszystkim wykończyłam część arsenału
włosowego (który już doczekał się uzupełnienia), twarzowego (nad czym akurat ubolewam :P), kąpielowego (choć tutaj
zbytnio nie poszalałam, bo pootwierałam kilka żeli na raz :P), a nawet
kolorówkowego (to cieszy najbardziej :D). Jeszcze do połowy lutego miałam kilka
zdenkowanych kosmetyków, a potem jak się cała reszta zaczęła kończyć, to już
wszystko na raz. Jestem pewna, że też tak macie co jakiś czas :P
Ledżenda:
produkt, do którego z chęcią powrócę
produkt, do którego nie wiem czy powrócę
produkt, do którego nie powrócę
1. Lakier do włosów Isana 5: Albo ja nie umiem używać
lakierów do włosów, albo ten produkt był wybitnie słaby, pomimo swojej
największej „mocy”. Miał mieć neutralny zapach, ale pod tym względem nie różnił
się niczym od innych zwykłych lakierów. Najgorsze, że sklejał włosy i
podrażniał skórę głowy. Dobrze, że wreszcie go zużyłam (a miałam go ponad 2
lata…)!
2. Nawilżający szampon do włosów Balea mango & aloes:
Zwykły szampon, który nie wyrządził krzywdy skórze głowy, chociaż dobrze
oczyszczał włosy. Pachniał soczystym mango. Przez wzgląd na włosowy efekt szorstkości
raczej nie sięgnęłabym po niego ponownie, ale dylemat z ewentualnym zakupem
rozwiązał się sam, ponieważ szampon został prawdopodobnie wycofany z DM. Recenzja.
3. Szampon do włosów Schauma Świeżość Bawełny: W moim
odczuciu nie był to dobry szampon. Wcale nie zapobiegał przetłuszczaniu się
włosów. Na plus duża piana i niska cena za taką pojemność (oczywiście w
promocji), ale cała reszta to klapa.
4. Odżywka do włosów Schauma Lekkość i Pielęgnacja: Zwykła
odżywka bez efektu „wow”. Miała lekką konsystencję i dobrze rozczesywało się po
niej włosy. Być może skuszę się na nią ponownie tylko i wyłącznie ze względu na
ładny zapach (jak dla mnie pachniała właśnie świeżą bawełną, w przeciwieństwie
do szamponu powyżej :P).
5. Krem do twarzy nawilżający matujący Ziaja 25+: To moje
drugie zużyte opakowanie i nadal mam pozytywną opinię o tym kremie, pomimo iż
posiada on małe mankamenty. Kolejna sztuka na pewno doczeka się już
recenzji :P
6. Matujący płyn micelarny BeBeauty: Nie zauważyłam, żeby
matująca wersja różniła się czymkolwiek od klasycznej. Niestety też
szczypała mnie w oczy, dlatego zużyłam ją tradycyjnie do pierwszej fazy
demakijażu twarzy. Jak tylko znowu pojawią się w Biedrze duże opakowania, to
zakupię kolejną butlę.
7. Krem do rąk Anida aloes z nagietkiem: Na chwilę obecną
mój ideał wśród kremów do rąk. Szkoda, że całkowicie nie regeneruje podrażnień,
ale i tak go uwielbiam! Już zakupiłam drugi egzemplarz:) Recenzja.
8. Płyn do kąpieli Luksja Lemon Pie: Bardzo przyjemny
produkt. Jedyna szkoda, że podczas kąpieli płyn nie pachniał tak samo
intensywnie jak w butelce:( Następnym razem będę chciała spróbować innej wersji
– ciągnie mnie do makaronikowej, choć jeszcze jej nie wąchałam :P
9. Żel pod prysznic Balea Black Secret: Podstawowe
właściwości były takie same, jak w każdej innej wersji żelu z tej firmy. Zapach
był przyjemny i odurzający. Niestety same doznania zapachowe nie przełożyły się
na relaks pod prysznicem, bo produkt strasznie uczulił moją skórę (zwłaszcza pleców),
dlatego 1/3 zużyłam do mycia rąk (nie uczulił ich, ale wysuszył:/). Recenzja.
10. Żel pod prysznic Baylis & Harding Frosted Cranberry:
Miał bardzo subtelny zapach żurawiny i dziwaczną konsystencję – niby bardzo
gęsta, ale w ogóle nie trzymała się ciała, przez co większość produktu lądowała
pod prysznicem/w wannie.
11. Żel pod prysznic Baylis & Harding Spiced Orange: Konsystencja
jak powyżej, ale zapach na dłuższą metę nie do zniesienia przez swoją intensywność… No chyba, że ktoś
lubuje kąpać się w cynamonie :D
12. Płyn do higieny intymnej Ziaja Intima macierzanka:
Drugie zużyte opakowanie, które ponownie starczyło na dobrych kilka miesięcy.
Tak, jak pisałam w przedostatnim denku, kupiłam teraz inną wersję, ale
macierzanka i tak będzie moim stałym ulubieńcem:) Recenzja.
13. Antyperspirant w sztyfcie Rexona Invisible Aqua:
Znudziły mi się kulki, znudziły mi się spray’e, to przerzuciłam się na sztyfty
:D Wydaje się, że spełniał wszystkie moje wymagania, ale biorąc pod uwagę, że
okres podczas jego użytkowania nie był jakoś wyjątkowo stresujący, to mogło być
zupełnie inaczej :P W każdym razie, kolejne opakowanie z pewnością to
zweryfikuje :D
14. Antybakteryjny żel do rąk CleanHands: Żel trafił dwa lata temu do moich kosmetycznych hitów, ale tylko z tego względu, że nie
posiadałam żadnego zamiennika. Odkąd używam żelu z B&BW, wiem, że do tego
aloesowego gagatka nie powrócę nigdy więcej. Działał ok, ale strasznie "dawał" alkoholem, a opakowanie uległo samozniszczeniu w dolnej części tubki, przez co
zawartość oblepiała wszystko, co napotkała na swojej drodze…
15. Zmywacz do paznokci BeBeauty (różowy): Właściwości miał
nad wyraz dobre: zmywał wszelkie typy lakierów, nie wysuszał paznokci, a przy
tym całkiem ładnie pachniał (jak na zmywacz rzecz jasna). Jednak z powodu przeciekającego opakowania postrzegam go jako bubla, bubla i jeszcze raz
tragedię. Recenzja.
16. Maskara Lovely Curling Pump Up: Drugie zużyte opakowanie
a produkt nadal jest w gronie moich tuszowych faworytów. Ładnie rozdziela
rzęsy, wydłuża, a do tego kosztuje mało PLN-ów. W zapasach czeka kolejna
sztuka:)
17. Czarny eyeliner Wibo: Bardzo pozytywnie mnie zaskoczył.
Kreska utrzymuje się na powiekach cały dzień, jest intensywnie czarna, a do
tego nic się nie rozmazuje. Był to mój drugi eyeliner w kałamarzu, ale jak
na razie jest ideałem wśród całego grona eyelinerów, niezależnie od formy
aplikacji. Kolejna sztuka jest już w użytku:)
18. Korektor Bell Multi Mineral 2: Był tani i wydajny.
Zakrywał cienie pod oczami, ale nie na tyle, na ile bym chciała. Z czasem
zaczął ciemnieć na skórze. Przeznaczony był raczej jedynie do okolic oczu, ale
ja stosowałam go również do zakrywania niedoskonałości, z czym radził sobie
średnio.
Próbki:
1. Regenerujące mleczko do ciała 10& Urea Eucerin: Mega
nawilżające mleczko dla osób z bardzo suchą skórą, jednak nie wiem czy dałabym
radę stosować je regularnie w ciągu tygodnia ze względu na uczucie ciągłej
lepkości. Warto spróbować, ale ja korzystałabym z niego jedynie na weekendy,
kiedy mogłabym całe dwa dni łazić w piżamach :D
2. Nawilżające mleczko Le Petit Marseillais: Wyczuwalna
parafina na skórze, więc nie rzucam się na pełnowymiarowe opakowanie. Słaby
zapach.
3. Szampon wzmacniający włosy Vichy Dercos: Ładny zapach,
gęsta konsystencja, mnóstwo piany i brak łupieżu, czyli całkiem przyjemnie
zapowiadający się szampon:)
4. Serum do twarzy Vichy Idealia: Takie g**ienko, a wywołało
niemałe spustoszenie w postaci pryszczy. Zresztą, jak każdy produkt do twarzy z
tej serii (przynajmniej w moim przypadku:/)…
Pustaki wywalone do odpowiednich kontenerów, więc trzeba zbierać śmieci na nowo :P A jak Wam poszło tym razem z denkowaniem?;)