Koniec starego i początek nowego miesiąca to zdecydowanie najbardziej ulubiony i wyczekiwany przeze mnie okres w blogosferze. Z każdej strony jestem zasypywana śmietnikowymi recenzjami, przez co nie nadążam z ich przeglądaniem i komentowaniem. Jak można podniecać się zawartością śmietnika? :O Ano można! Jestem tego najlepszym przykładem :D
Mój kwietniowy Garbage prezentował się następująco:
Prysznico-wanna:
1. Żel pod prysznic Isana kwiat maku: Przyjemny świeży zapaszek, idealny na wiosnę. Szkoda, że tak słabo wydajny. Jestem na TAK, chociaż pewnie więcej go nie kupię - pochodził z edycji limitowanej, a poza tym mam mnóstwo innych żeli do zużycia. Recenzja tutaj.
2. Żel pod prysznic BeBeauty Spa Bali ekstrakt z owoców egzotycznych: Żel, który pachniał "egzotyczną" gruszką. A przede wszystkim, do cholery, był peelingiem (choć bardzo słabym), którego nienawidzę! Jestem na zdecydowane NIE. Recenzja tutaj.
3. Musująca kula do kąpieli Body Club limonka & kawa: Fajny bajer do wanny. Bardzo chemiczny zapach limonki, bo o kawie nic mi nie było wiadomo... MOŻE wypróbuję inne wersje zapachowe. Recenzja tutaj.
Twarzo-głowa:
4. Krem Eveline Extra Soft Allergique: Stosowałam go jedynie do twarzy. Nie sądziłam, że będzie aż tak mega wydajny! Starczył mi dokładnie na 6 miesięcy! Można go zużyć do samego końca, dzięki funkcjonalnemu opakowaniu. Niestety, chwilowe uczucie ściągniętej skóry towarzyszyło mi przez cały okres jego aplikowania, dlatego raczej NIE kupię go ponownie. Recenzja tutaj, pochodząca jeszcze z początku prowadzenia bloga, której do tej pory nikt nie chciał skomentować :P
5. Nawilżająca odżywka do włosów Alterra (granat & aloes): Wielkie rozczarowanie. Obciążała włosy i odpychała zapachem. Niestety jestem na NIE. Recenzja tutaj.
Higiena rączek i paszek:
6. Zimowe mydło do rąk Isana czar kominka: Przepięknie i intensywnie pachnące przyprawami korzennymi mydło. Zapach, choć krótkotrwały, to idealny na zimę. Szkoda, że nie miało kremowej konsystencji, bo słabo się pieniło. Jak widać na załączonym obrazku, posłuchałam rady i zaznaczałam sobie poziom zużycia, dzięki czemu korzystałam z niego tylko ja, a nie moje współlokatorki:] Jestem na TAK. Na pewno kupię ponownie, o ile uda się je dorwać za rok - niestety edycja limitowana:( Recenzja tutaj.
7. Antyperspirant NIVEA Invisible Clear: Nie brudził ubrań, delikatnie pachniał. Spełniał swoje zadanie. Jestem na TAK.
Miniaturki:
8. Preparat do demakijażu twarzy i oczu 3 w 1 Vichy: Natychmiastowo zmywał jedynie eyeliner, z tuszem trzeba było pomęczyć się dłużej, choć i tak nie robił tego dokładnie. Ciężko było wydobyć resztki z plastikowego opakowania - skutek: przecięty kciuk. Jestem na NIE.
9. Płyn micelarny do demakijażu oczu i wrażliwej skóry twarzy Vichy: Była to moja pierwsza przygoda z micelem i przyznam się, że bardzo przyjemna. Dobrze usuwał resztki makijażu oczu (demakijażu dokonuję za pomocą mleczka), choć stosowałam go głównie do twarzy. Bardzo fajnie ją oczyszczał i odświeżał. Przyjemnie pachniał mentolem. Jestem na TAK. Bardzo chętnie spróbowałabym pełnowymiarowej wersji, choć domyślam się, że jest droga.
10. Perfumy Christina Aguilera (nie wiem niestety jaka wersja): Zapach kobiecy, niezbyt intensywny. Niczym szczególnym nie wyróżniał się, nie przypadł mi do gustu. Szkoda, że nie było aplikatora, bo otwór był jednak duży. Jestem na NIE.
Próbki:
Słowem wstępu. Niektóre blogerki uważają, że nie powinno się recenzować próbek. Owszem, pisanie o efektach czy wydajności byłoby skazane na pośmiewisko, ale moim zdaniem nawet po jednorazowym użyciu można wyrobić sobie pewne zdanie na podstawie danej cechy produktu, która od razu zachęci lub zniechęci nas do zakupu pełnowymiarowego kosmetyku.
11. Krem nawilżający z mocznikiem Emoleum do skóry suchej, bardzo suchej i atopowej: Czułam lekkie ściągnięcie skóry twarzy, więc nie dam mu pełnowymiarowej szansy. Jestem na NIE.
12. Masło do ciała Tutti Frutti karmel & cynamon: Przyjemna konsystencja, znacznie lepsza od orangutana. Niestety spotkałam się z tym, czego się obawiałam i co w ostateczności powstrzymywało mnie od dotychczasowego zakupu - pachniał zbyt intensywnie, za słodko:( MOŻE skuszę się na niego w zimie.
13. Szampon łopianowy włosy tłuste z tendencją do łupieżu Herbal Care Farmona: Śmierdział zielskiem, więc zdecydowanie nie dla mnie. Nie starczył na umycie całej głowy (7 ml), więc musiałam wspomóc się innym szamponem. Miał gęstą konsystencję. Jestem na NIE.
14. Balsam odżywczy do ciała oliwkowy Herbal Care Farmona: Pomimo mojej niechęci do oliwki, była to całkiem przyjemna aplikacja. Dobrze się rozsmarowywał i nawilżył kawałek skóry, który nim posmarowałam. Raczej NIE kupię, bo wolę inne zapachy.
15. Balsam mineralny nawilżająco-regenerujący Aqualia Thermal Vichy: Bardzo fajny balsam, który zużyłam do posmarowania twarzy. Miał tłustą konsystencję, aczkolwiek bardzo łatwo można było ją rozprowadzić. Spowodował niesamowity efekt - czułam, że moja skóra była bardzo aksamitna i gładka. Troszkę przeszkadzał mi zapach, choć producent zapewnia, że balsam nie zawierał środków zapachowych. Jestem na TAK, choć pewnie nie będzie mi dane skorzystać z pełnowymiarowej wersji ze względu na cenę.
Kolorówka:
16. Konturówka do oczu Avon Blackest Black: Zakupiłam ją w celu podkreślania linii wodnej oka, ale nie nadawała się do tego zupełnie. Dzięki temu zaczęłam rysować kreski na powiekach, które niestety wychodziły zbyt grube, gdyż konturówki nie dało się temperować - była wykręcana. Kreski nie były zbyt trwałe i odbijały się niekiedy na górnych powiekach. Dlaczego mimo wszystko jestem na TAK? Bo była wygodna w użyciu - nie lubię temperować kredek. Recenzja tutaj.
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie sprawdziła, jak to działa :D Jeśli jesteście zainteresowane jak wygląda konturówka od środka, to spójrzcie poniżej :D
Byłam pewna, że zużyłam ją do końca, a jednak ostał się kawałeczek. Dało się nim jeszcze narysować kreski, a przy okazji wsadziłam go sobie do oka:]
17. Żelowa kredka do oczu Avon Super Shock Black: Bardzo ją lubię, pomimo że niekiedy doprowadza mnie do szału. Bardzo dobrze podkreśla linię wodną, na powieki również się nadaje. Kreski są długotrwałe, aczkolwiek rozmazują się:( Temperowanie tej kredki to istna katorga! Rysik jest bardzo miękki (w końcu to "żelowa" kredka), przez co bardzo szybko ulega zmaltretowaniu w kontakcie z temperówką:( Ogólnie jestem na TAK.
Używałyście powyższych produktów? Jakie macie o nich zdanie? Chętnie poczytam:)